Margaret Susan Ryder, znana wszystkim jako Sue Ryder, dorastała w zamożnej rodzinie angielskiej w Yorkshire. Z nieszczęściem zetknęła się wcześnie, kiedy razem z matką odwiedzała szpitale i ciężko chorych. Podczas kryzysu lat 20-tych wstrząsnęła nią nędza. Zobaczyłam, że ludzie jedzą na gazetach, zamiast na obrusach i śpią bez prześcieradeł, bo ich po prostu nie mają – wspominała swoje doświadczenie.
To matka skłoniła młodą Sue do przyjrzenia się z bliska ludzkiej biedzie i cierpieniom, przyczyniła się do wyboru przez nią drogi życiowej.
Miała zaledwie 16 lat, kiedy w 1940 roku po sfałszowaniu metryki, jako ochotniczka Korpusu Pierwszej Pomocy Pielęgniarskiej, została skierowana do sekcji polskiej Zarządu Operacji Specjalnych armii brytyjskiej. Poznała Polaków, którzy jako "cichociemni" skoczkowie wracali do kraju, by działać w ruchu oporu. Przygotowywała transporty ze zrzutami dla walczącej w powstaniu warszawskim stolicy. Po wojnie znalazła się w Warszawie, służąc jako pielęgniarka Heroizm, cierpienia i poświęcenie ludzi, z którymi się wtedy zetknęła, pozostawiły trwały ślad w jej pamięci. Ze wzruszeniem wspominała zwłaszcza kobiety, które gołymi rękoma odgruzowywały stolicę. Byłam pełna podziwu dla determinacji Polaków, dla ich silnej wiary podnoszenia z gruzów miast i miasteczek.
To był po prostu cud. – pisała.
Po zakończeniu wojny nie potrafiła po prostu wrócić do domu i żyć jak dawniej. Pracowała w organizacjach pomocy dla ofiar wojny w Europie. Patrzyła z przerażeniem, jak armia brytyjska odsyła do Związku Sowieckiego Rosjan, którzy przeżyli niemieckie obozy koncentracyjne. Bez wahania pomogła niektórym z nich zdobyć polskie lub czeskie papiery, a innym się ukryć. Podczas procesów w sądach sił sprzymierzonych wstawiała się za ofiarami faszystów, które miały odpowiadać za odwet na oprawcach lub za kradzież jedzenia, podczas gdy zbrodniarze wojenni pozostawali bezkarni na wolności. Zjeździła wzdłuż i wszerz zrujnowane Niemcy, aby dotrzeć do ponad tysiąca obcokrajowców, którzy znaleźli się w tamtejszych 128 więzieniach.
Jej postępowaniem kierowała silna wiara w Boga i w człowieka, mówiła z przekonaniem: Istnieje zło na świecie. Jednak jeśli każdy będzie pielęgnował wiarę w sobie, to tak długo, jak wiara istnieje, na całym świecie dobro zatriumfuje nad złem. Wreszcie w 1953 roku założyła swoją fundację. Chciałam stworzyć żywy pomnik pamięci ofiar wojny, organizację, która niosłaby ulgę cierpiącym - pisała. Na emblemat swojej fundacji wybrała błękitny rozmaryn, symbol pamięci i przyjaźni. Pomogła 365 tysiącom ludzi - poczynając od byłych więźniów obozów koncentracyjnych, aż po głodujące dzieci Indii i Afryki. W 20 krajach stworzyła ponad 80 ośrodków nazywanych przez nią domami, które służą chorym, pozwalają pokrzywdzonym i cierpiącym odzyskać wiarę w sens istnienia. Dla Sue Ryder bowiem zawsze, obok leczenia dolegliwości fizycznych, ważne było odbudowanie życia osobistego pacjenta, zapewnienie mu takich warunków, w których mógłby się kształcić, prowadzić życie towarzyskie, zawierać przyjaźnie, znaleźć sobie godne miejsce w życiu. W ten sposób – pisała – miałam nadzieję przyczynić się do zbudowania lepszego świata, w którym mógłby zapanować pokój, gdyby nawet walka była ciężka, a rozczarowania liczne.
W Wielkiej Brytanii działa sieć 500 sklepów Sue Ryder pomagających finansować te ośrodki. W Warszawie i w Poznaniu też są takie sklepy, które dochodami ze sprzedaży rzeczy używanych - ubrań, książek oraz przedmiotów wykonywanych przez mieszkańców domów fundacji - wspierają placówki Sue Ryder oraz udzielają informacji o działaniu fundacji i jej programie na przyszłość. Przez wiele lat Sue Ryder tworzyła najbardziej niezwykłą parę z pułkownikiem Leonardem Cheshire, bohaterskim pilotem Królewskich Sił Powietrznych - RAF-u, który także poświęcił się działalności charytatywnej na świecie na rzecz pokrzywdzonych przez los. Oboje mieszkali w Cavendish, w domu, który niegdyś należał do jej matki, a teraz mieści główną siedzibę fundacji. Tu wychowywała się dwójka dzieci Sue Ryder - Jeromy i Elizabeth zwana Gigi.
Wieloletnia działalność charytatywna i całkowite oddanie Sue Ryder tym, których dotknęło nieszczęście, zyskały uznanie w Anglii i na całym świecie. Od 1978 roku Sue Ryder posiadała tytuł szlachecki i zasiadała w Izbie Lordów. Wybrała sobie tytuł Lady Ryder of Warsaw - na cześć Polaków, których poznała w czasie wojny. Otrzymała wiele wyróżnień. Jedno z najbardziej przez nią cenionych to złoty order Wyróżnionym w Służbie dla Kościoła i Narodu, który otrzymała od prymasa Józefa Glempa w grudniu 1996 roku. Bo choć w domach fundacji Ryder i Cheshire znajdują schronienie wszyscy potrzebujący, bez względu na religię, parę tę umacniała zawsze wspólna wiara. Ich bezgraniczne oddanie sprawom Fundacji wypływało z głębokiej wiary chrześcijańskiej.
W 1958 ułożyli wspólnie modlitwę: Ty wezwałeś nas Panie, a my odnaleźliśmy Ciebie, W biednych, niechcianych i cierpiących. I tu będziemy Ci służyć. Aż do śmierci.
Życie Sue Ryder upłynęło na pracy związanej z tysiącami ludzi. Mimo upływu lat, wciąż była pełna entuzjazmu i energii. W listopadzie 2000 roku zmarła w szpitalu w Londynie.